Pszczoły, pomimo niezwykłej pracowitości i wielu talentów, nie są w stanie zebrać nektaru ze wszystkich roślin. Niestety sporo ziół nie zalicza się do roślin miododajnych, a szkoda, bo często posiadają wspaniałe właściwości prozdrowotne. Tutaj z odsieczą przychodzi pszczelarz, który z łaskawym pozwoleniem od pszczół może nieco zaingerować w rozkład pracy pszczelich dziewczyn. Tak powstaje ziołomiód – który absolutnie miodem nie jest, choć nie ma problemu, aby dorównywał mu we właściwościach zdrowotnych. Jeżeli chcemy otrzymać ziołomiód bogaty w biopierwiastki i witaminy, to należy spełnić jeden, ogólny, ale bardzo ważny warunek. Poprawnie (i uczciwie!) przygotować pożywkę/ekstrakt ziołowy, który zostanie podany do przerobienia pszczołom. Poprawnie, to znaczy, że należy zachować właściwą temperaturę podczas obróbki i właściwe stężenie wybranego zioła (z owocami jest łatwiej), bo po pierwsze pszczoły nie za każdym smakiem i zapachem przepadają, a nie będziemy ich zmuszać do jedzenia czegoś, czego nie lubią. Po drugie rośliny to nie zabawki, należy ich używać z głową i szacunkiem, bo przy braku wiedzy można zrobić komuś krzywdę. Nie znasz rośliny, nie znasz jej działania – nie ruszaj. Wracając do obróbki cieplnej… Nie jest tajemnicą, że większość związków nie lubi wysokiej temperatury, dlatego podczas przygotowywania ekstraktu cukrowego nie należy przekraczać temperatury 45 stopni C i dążyć do jak najkrótszego podgrzewania naszej mikstury.

U nas proces przygotowania w skróconej wersji wygląda mniej więcej tak: robimy rozeznanie terenu odnośnie egzystujących roślin (nie wykorzystujemy roślin, których jest mało lub stanowią cenne siedlisko), kiedy zdecydujemy się z czego chcemy zrobić ziołomiód, to ponownie upewniamy się co do właściwości wybranej rośliny. Następnie w ruch wchodzi wyciskarka wolnoobrotowa i jedziemy z sokiem. Ciśniemy do cna i pamiętamy o recyklingu, ponieważ resztki surowca, pozostałe po wyciśnięciu, suszymy na dworze i wykorzystujemy je do podkurzacza do odymiania pszczół. Najczęściej otrzymujemy gęstą, ziołową papkę, którą należy jak najszybciej wykorzystać. W osobnym garnku gotujemy wodę, w której rozpuszczamy cukier, musi powstać gesty syrop. Kiedy ostygnie dodajemy sok z ziół/owoców i dłuuuugo mieszamy aż wszystko się rozpuści i ładnie wymiesza. Tutaj zaznaczę, że wszelkich obliczeń dokonuje mój Książęcy Truteń Michał, bo to pracowity truteń. I dobry 🙂 Obliczenia są ważne, bo od nich zależy jakie otrzymamy stężenie rośliny w końcowym syropie. Dzięki temu ziołomiód pokrzywowy był smoliście zielony, macierzankowy wygląda jak bursztynowa herbata, a wiśniowy… cóż, jak rubin. Przygotowany ekstrakt cukrowy podaje się pszczołom, które przerabiają go w takim sam sposób, jak prawdziwy nektar. Mieszają go z własnymi enzymami oraz hormonami, rozkładają cukry złożone na cukry proste (tak, tak, nasz organizm kocha prostotę), odparowują nadmiar wody i naturalnie konserwują, zabezpieczając zdrowotne właściwości wykorzystanego surowca, a dodatkowo, poprzez mieszanie syropu w swoich małych pyszczkach (aparat gębowy nie brzmi tak ładnie) nadają mu podobnych właściwości, co prawdziwemu miodkowi. Ah, no i pamiętajmy, że nie da się powstrzymać pszczół, do każdego ziołomiodu i tak naniosą również prawdziwego miodu 🙂

Wokół ziołomiodów jest sporo kontrowersji, bo część pszczelarzy, jako główny argument rzuca hasło ,,to oszustwo, to nie jest miód!,,. I mają rację, bo wedle prawa miodem nie jest, ale jednocześnie nie mają racji, bo sprzedawanie ziołomiodów w żaden sposób nie jest oszustwem. Nie raz zastanawiałam się skąd u części pszczelarzy bierze się aż taka agresja na punkcie ziołomiodów. Toż to tak samo zdrowy produkt, jak i miód i również jest przerabiany przez pszczoły. Zapewne problemem jest myląca, choć ładnie brzmiąca nazwa – ziołomiód, na którą nic nie poradzę. Nie przedłużając, jeżeli ktoś sprzedaje klientowi ziołomiód, jako prawdziwy miód, to wtedy mamy do czynienia z oszustwem (tak samo w druga stronę). A kiedy ktoś  sprzedaje po prostu ziołomiód, to kłamstwa nie ma. Ot, sprawa rozwiązana.

Na koniec mogę dodać, że osobiście uwielbiam wcinać ziołomiody (wiśniowy jest cudowny). A ratują też pszczoły, kiedy w środku sezonu zdarza się okres bezpożytkowy i w rodzinie nastaje głód. Już nawet nie wspominając o tym, że same zioła mają bardzo korzystny wpływ na zdrowie pszczół, choćby taka pokrzywa. Może niezbyt smaczna, ale zmniejsza osyp pszczół i podnosi ich odporność.

 

Smacznego 🙂

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.