Dlaczego akurat flaming?

Nie jestem pewna, ale przypuszczam, że gdy zobaczyłam foremkę w kształcie flamingów mój mózg powiedział do siebie coś w stylu ,,ha ha, to te śmieszne różowe ptaki,, a ja to przypadkiem usłyszałam. Wtedy neurony wysłały impuls i w moich myślach różowy kolor tych ptaszków automatycznie powiązał się z różowością sproszkowanych buraków, które zakupiłam bez żadnego powodu (nie lubię smaku buraków, bardzo) i od tego czasu leżały w najciemniejszym rogu szafki. Konkluzja była jasna – różowe flamingi zostały stworzone, aby połączyć je z różowymi burakami.
W całej różowej części mydła jest spoooro buraków, ale ług rozkłada praktycznie wszystkie odcienie czerwieni i potem otrzymujemy burobrązowy kolor, dlatego aby nie stracić ważnego różu dodałam miki w kolorze flamingo 😀 Całość pachnie lekko cukierkowo ale nie przesadnie słodko. To taki świeży, słodkawy zapach.
Patrząc na zdjęcia końcowe… cóż, moja mama (branża gastronomiczna) powiedziała, że wyglądają jak ładne żeberka. I muszę przyznać, że nie potrafię zrobić zdjęcia tak, aby oddało jego urok w rzeczywistości. Na żywo reakcje ,,oglądających,, są raczej pełne radości i okrzyków typu ..wow! mydło z flamingiem!,,. A na zdjęciu żeberko, dobrej jakości 😀

Skład: (oleje występują w postaci zmydlonej) oliwa z oliwek, woda, olej kokosowy, masło shea, olej z pestek winogron, olej słonecznikowy, wosk sojowy, liofilizowane buraki, olej rycynowy, wstawki z gliceryny, ocet różany, mika różowa, dwutlenek tytanu, zapach kosmetyczny różowe jabłuszko. I słomka w kolorze rosegold – błyszczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.